"cudze chwalicie, swego nie znacie" brzmi mądre przysłowie i faktycznie nawet nie wiedziałem, że w Mysłowicach i okolicach są takie fajne trasy na rowerek :)
trasa: Mysłowice - Imielin - Lędziny - Mysłowice
mieszkania leśnych ludków chyba się nie będą mieli za złe, że użyłem ich jako garażu :) no proszę nawet żaba trawna nie boi się PYTHONA ...trza wracać...
po dniu przerwy w kręceniu znów zasypywałem spamem skrzyneczki :D tylko to szczekanie burków, łatków i ciapków trochę zaczyna mnie wkurzać :s kij im w pysk!
No to tak: wczoraj wieczorem umówiliśmy się z Marcinem(wolfikiem), że pojedziemy nad Chechło ale rano niby gdzieś tam miało padać i odwołał ustawkę. Trochę za późno bo esa przeczytałem chwile przed wyjściem, a mnie nie straszny deszcz więc popendalowałem (po późniejszej zmianie planów) w stronę Ogrodzieńca. Gdzieś Między Jaworznem, a Bukownem wyjrzało słonko z czego bardzo się ucieszyłem bo na przekór gdybaniom mojej rodzinki nie zapowiadało się na deszcz. Do samego Podzamcza, a konkretniej zamku warunki wprost na jazdę rowerkiem: nie za ciepło, praktycznie bezwietrznie(lub wiaterek w plecy) czego więcej chcieć... U celu niedzielnego wypadziku też było piknie, więc nie bacząc na zasnute bordowymi chmurami południowy nieboskłon zwiedziłem to i owo. Droga powrotna była bardziej przyjemna bo z górki - więc średnia trochę podskoczyła :] Wszystko było fajnie do momentu przekroczenia znaku [Dąbrowa Górnicza] tu już asfalt był mokry, a gdzieniegdzie kałuże jak po dużej ulwie - myślę sobie: fajnie że polało bo przynajmniej nie zmoknę...myślał głupi. Gdzieś w połowie drogi z Strzemieszyc do Kazimierza Górniczego kapuśniaczek, a kilka kilometrów dalej dopadła mnie ściana płaczu - dosłownie! Nawet przystankowa wiata nie dała żadnego schronienia, w mig byłem przemoczony aaale to jeszcze nic, prawdziwy hardcore zaczął się chwilę później - przemoczony puściłem się drogą, którą płynęła rzeka mniej więcej wielkości Przemszy. Nie lepiej było w Sosnowcu na przemian to uliczna rzeka to staw, w niektórych miejscach woda sięgała kolan. W Mysłowicach prąd wody na ulicy był tak silny, że zostałem zmyty na trabanta :D Ogólnie pierwszy raz w życiu jechałem w taką ulewę. Trochę mi żal tylko opaski odblaskowej zmytej z nogi bo fajna była.
zdjęć nie ma - (nawet lepiej bo plecak cały zalany, fon i portfel też) bo nie miałem aparatu ale jak ktoś nie wierzy to zapodam linka gdzie takowe są: klik fajnie co?