przychodzi taki dzień w życiu, że trzeba podjąć ważne decyzje; nie zawsze dobre, ale każda zmiana czegoś człowieka uczy, myślę, że podjęte decyzje (w większości wyjdą mi na dobre). tak więc od rana się zaczęło: najpierw ścięcie zmierzwionej czupryny, w południe najważniejsza decyzja: nie przedłużam umowy na następny miesiąc więc z dniem dzisiejszym kończę pracę dla Orange :) po południu: kolejna wizyta w Bikershopie i zmiana przedniego koła na nowe (dzisiaj podobno jest dzień chłopaka więc taki mały prezent se sprawiłem) jestem zadowolony
pobudka o 4 rano, siostrzyczka wraca do siebie. mały płakał niesamowicie - zawsze tak jest ilekroć przychodzi dzień wyjazdu :| potem jazda do pracy, bez niespodzianek. powrót z doskokiem do Bikershopu.
ranem standardowo do pracy, standardowo Bagienna, gdzie zwijają stary asfalt i kładą warstwę ścieralną nowego - teraz pruje się jeszcze szybciej :]
po pracy niestandardowo i niepowtarzalnie: ustawka w WPKiW pod żyrafą z właścicielką KTMa. była rundka po wielkiej pętli parku, były miłe pogaduchy i przyznam szczerze, że bardzo przyjemnie się wracało do domu, lekko i szybko, czyżby jakiś magiczny power? a może to tylko wiejący wiatr w plecy? a może...