Wpisy archiwalne w kategorii

górskie eksploracje

Dystans całkowity:1680.86 km (w terenie 225.00 km; 13.39%)
Czas w ruchu:85:31
Średnia prędkość:19.66 km/h
Maksymalna prędkość:65.00 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:120.06 km i 6h 06m
Więcej statystyk

mega dymanie pogodowe

Niedziela, 15 sierpnia 2010 · Komentarze(4)
szlag! wszystkie plany je trafił. pogoda nie dała rady i od samego rana burza za burzą zmuszała nas do pozostania w domu. montowane przez Elę na dzisiaj spotkanie jednak wypaliło. późnym popołudniem deszcz ustał i mokrym asfaltem pokręciliśmy na spotkanie z sympatycznym gościem z Andrychowa - Jakubem aka k4r3l.
Choć w planach były większe górki to jednak dzień nie należy do straconych: udało mi się zobaczyć przepiękne miejsce jakim są Łupki Wierzchowskie, zwane także kaskadą Rzyczanki.


trasa: Kobiernice - Porąbka - Czaniec - Roczyny - Zagórnik - Roczyny - Czaniec - Porąbka - Kobiernice - Wilamowice - Jawiszowice - Brzeszcze - Góra - Gilowice - Wola - Międzyrzecze - Bojszowy - Bieruń Stary - Lędziny - Mysłowice

ekipa BS nad kaskadą rzeki Ryczanki © hose



trawersem po łupkowej skale, kaskada Ryczanki © hose


pogoda znów straszyła burzą, trzeba się zwijać.

BARDZO DZIĘKUJĘ ELI I PIOTROWI ZA GOŚCINĘ


pozdrower dla świetnych przyjaciół

łup i wrażeń huk

Sobota, 14 sierpnia 2010 · Komentarze(1)
góry nęciły od dawna. okazja bliższemu ich przyjrzeniu się trafiła się, gdy spotkaliśmy się z Elą w Oświęcimiu na stracie TdP. Zostałem zaproszony na grilla :)
pooda zapowiadała się interesująco, manaty zostały spakowane, gumy przełożone na terenowe - bo przecież będę jeździł po górach :D
Ela uparła się, że wyjadą razem z Piotrem na przeciw. umówiliśmy się w Rajsku, z przyczyny na charakter (nie)mojej pracy mój start opóźnił się i spotkanie przesunęliśmy do Bojszów.
W Bojszowach uratowaliśmy pewnego amatora mocnych trunków, który spadł z roweru i rozbił sobie skroń.
do Kobiernic dotarliśmy opłotkami, z resztą bardzo malowniczymi.
Z racji długiego i ciężkiego dnia, zdecydowaliśmy się zostać w "bazie". na pierwszy ogień poszedł browar(y) potem były pogaduchy i grill - do późna.
spanko w przyczepie kempingowej! pierwszy raz w życiu, spało się super.


trasa: Mysłowice - Lędziny - Bieruń Stary - Bojszowy - Międzyrzecze - Gilowice - Góra - Brzeszcze - Jawiszowice - Wilamowice - Hecznarowice - Kobiernice




pozdrower dla dzielnych ratowników

hanys w górach czyli feel the difference

Niedziela, 22 listopada 2009 · Komentarze(9)
najpierw pozazdrościłem tej Pani, która wczoraj przesadziła ;), inwigilując bloga tego jegomościa nękały mnie nocne koszmary, tutaj i tutaj też nie gorzej, bliski jesiennej deprechy musiałem coś z tym zrobić. rozwiązanie było proste.
zagadałem do Wojtka i wprosiłem się na salony :) pomimo tego, że często jeździ po górach zgodził się na fuchę przewodnika :) no to hop.

trasa: Mysłowice - Katowice - <pociągiem> - Bielsko-Biała - Bystra Śląska - <Szyndzielnia> - <Klimczok> - Salmopol - <Malinowska Skała> - <Małe Skrzyczne> - <Skrzyczne> - Szczyrk Górny - Szczyrk - Buczkowice - Bielsko-Biała - <pociągiem> - Katowice - Mysłowice

start o 10 z minutami, strasznie późno ale wcześniej żadnego cugu ni było, co gorzej jedyne 'w mmiarę' połączenie do BB to IC :| 35 zeta nie moje ale tak luksusowo jeszcze nie podróżowałem, przez chwilę czułem się jak burżuj :D
na pocieszenie dostałem soczek pomarańczowy i pralinkę

IC Ondraszek w I-szej prędkości poddźwiękowej © hose


jedenasta 'coś' na bielskim dworcu czeka na mnie Wojtek; ustalamy co i jak, nie czekając na nikogo ciśniemy w stronę Szyndzielni.

nie lubię mgły ale ta jest ok :) © hose


Podjazd nie rozpieszczał i na wierchu trza było zrzucić ciepłe szmatki. patrząc na ludzi ubranych w grube kurtały deczko gorąco nam się zrobiło. jedziem dalej.

feels3 podjeżdża © hose


teraz to już nie przelewki, kilkukilometrowy podjazd pod Klimczok to jest to! cały przejezdny rowerem, nie trzeba podprowadzać, słowem - miodek.
darujemy sobie focenie widoczków bo przed nami jeszcze długa droga, kręcimy na czerwony pieszy w stronę Salmopola.

w drodze na Salmopol © hose


w drodze na Salmopol, Feels3 © hose


w drodze na Salmopol, Skrzyczne - nasz dzisiejszy cel © hose


powiem tak: wcześniejsza jazda to fraszka, ten czerwony pieron dał nam w kość: korzenie, zjazdy na ciągłym hamplu i pełno kamieni - nie jestem jakiś miętki ale ten odcinek był dzisiaj trudny.
Chwilę przed tym jak zjedziemy ze szlaku łapię pięknego snejka, Alexrims niech sobie wsadzi w tyłek te antysnjekowe obręcze.
Na Przełęcz Salmopolską dostajemy się szosą, tankujemy paliwo, focimy i kierujemy się w stronę Skrzycznego, przyciskamy mocniej na pedały bo słońce niedługo zajdzie.

Salmopol, zachód słońca w tle © hose


zachód słońca © hose


zmrok dopada nas na Malinowskiej Skale.

na Malinowskiej Skale, feels3 © hose


Nieciekawie, bo musimy jechać powoli co jakiś czas wpadając do błotnej kałuży. Przez Małe Skrzyczne docieramy na szczyt Skrzyczne, 1257 m.n.p.m. YEAAAAH! całkowite ciemności. jest chwila na focenie światełek BB i Żywca, widoki niesamowite. uzbrajam rower w lampkę, zmiana szkieł. i tu zonk - Wojtek spostrzega brak licznika :-( maras ale nic nie można zrobić, wracać się nie ma sensu. szkoda zapisanych km...
zjazd ze Skrzycznego całkiem przyjemny, bez żadnych niespodziewajek. Potem asfaltem przez Szczyrk, Buczkowice do BB, prosto na dworzec, dokładnie w momencie wejścia na dworzec odjeżdża pociąg do Kato, następny za 50 min. zwiedziłem więc bielską Sferę - taka bajerancka galeria - gdzie zaopatrzyłem się w zapychacze żołądka. Wojtek odprowadza mnie jeszcze na dworzec. powrót nic specjalnego: pociąg jechał tyle samo czasu co IC chociaż za bilet zapłaciłem grosze.

Wypad cudowny, jestem z niego zadowolony jak... prosię w deszcz hehehe. Jeśli się uda to może będzie jakiś wyskok w Beskidy.

Podziękowania dla Wojtka, który oprowadził mnie po bajecznych terenach, który zamówił ładną pogodę i sprawił wielką radochę (:


A rower znów upierd#$@%ony jak stół Durczoka
aaaa sprzedam! mieszanka błotna: błotko z okolic Szyndzielni, Klimczoka, Salmopola, Skrzycnzego w jednym! po wtórnej przeróbce można użyć jako maseczki © hose



będzie więcej zdjęć i jakieś filmy


pozdrower dla górskiego wymiatacza

tarzańska przygoda

Niedziela, 13 września 2009 · Komentarze(6)
poranek w Tatrach zazwyczaj wygląda tak samo: mglisty, chłodny i deszczowy. deszcz padał w nocy więc rano było spokojnie. pierwotnie w planach było wczesna pobudka i atak na Turbacz - :D:D Ale jak tu wstać tak wcześnie skoro jest niedziela! zbieramy się w końcu ok 9.30 i ruszamy w stronę centrum Zakopanego: Biedronka, Wielka Krokiew, Krupówki(przypadkiem), Kościelisko i Sanktuarium MBF, masakryczny podjazd na Gubałówkę, nadal mglisto, widoczków żadnych więc jest niedosyt, właśnie na piękne widoki liczyliśmy w szczególności. No nic Jedziemy dalej. dopada nas krótki opad deszczu - przeczekujemy go schronieniu zadaszenia. droga przyjemna, podjazdy krótkie i ostre. Jazda przez Podhale będzie niezapomniana, szczególnie niesamowity i długi zjazd do Rabki, będę pamiętał aby nigdy nie atakować Podhala z tej strony :D W Rabce pizza, z Marcinem obgadujemy obsługujące nas panie ;) A czas leci... I jest go coraz mniej więc kierujemy się w stronę Wieliczki - masa podjazdów i zjazdów, w większości wygląda to tak samo podjazd krótszy i ostrzejszy niż zjazd, oj nigdy w drugą stronę nie jedźcie. Do Wieliczki docieramy po zmroku, o ile wcześniej kilkanaście km jechaliśmy w deszczu to od Wieliczki sucho i cieplej. Pojawia się małe zagrożenie: czy zdążymy na pociąg o normalnej porze? dajemy ile może fabryka, aby skrócić sobie trasę jedziemy jedną z ruchliwszych ulic, docieramy z małym zapasem czasowym więc bez problemu udaje nam się kupić bilety w kasie. W pociągu tłoczno, ale mamy miejsce na rumaki i rozprostowanie nóg. w Mysłowicach wysiadam, Marcin jedzie dalej sam. Do domu docieram przed północą. niezapomniany wypad.


trasa: Zakopane - Kościelisko - Gubałówka - Furmanów - Ząb - Czerwienne - Maruszyna - Ludźmierz - Krauszów - Dział - Pieniążkowice - Bielanka - Raba Wyżna - Rokociny Podhalańskie - Chabówka - Rabka Zdrój - Olszówka - Raba Niżna - Mszana Dolna - Kasina Wielka - Wiśniowa - Dobczyce - Wieliczka - Kraków - <teleportacja pociągiem> - Mysłowice


pod Wielką Krokwią © hose


Marcin, Wielka Krokiew w tle © hose


obowiązkowe zdjęcie przy sanktuarium MBF © hose


sesja foto z przyczepką © hose

tatrzańska przygoda

Sobota, 12 września 2009 · Komentarze(2)
wypad planowany od dawna. udał się w 99%.
start o 4 rano w stronę Kostuchny, wczorajsze kilometry dają sie we znaki, dodatkowo jadę ze sporym obciążeniem, co prawda mam wolne plecy ale jednak ciężka przyczepka hamuje na pierwszych podjazdach. Zaczyna padać deszcz - zły znak ale umówiliśmy się wcześniej z Marcinem, że nawt jeśli będzie padało to i tak pojedziemy. Po 5 docieram na miejsce zbiórki, gdzie czeka na mnie Marcin. Zaczynamy naszą przygodę.
Pierwszy postój na Paprocanach, taki do odsapnięcia i zasilenia brzuchów paliwem; jedziemy do Porąbki praktycznie bez zatrzymywania się. Robimy dłuższy postój bo o ile dotychczas mieliśmy płasko to teraz zaczną się górki na dobre. Mijamy jedną zaporę w Tresnej i na drugiej zaporze (na jez. Żywieckim) postanawiam odchudzić ubranie do krótkiego ubrania - jedzie się o wiele łatwiej. W Korbielowie wcinamy pizze - ostatni tani i ciepły posiłek na trasie. kilka minut drzemki i wbijamy się na Słowację. Prawie przez cały odcienek od przejścia granicznego w Korbielowie do Namestova jedziemy z górki, czasem trafiają się nieliczne krecie kopki. Podziwiamy piękno i ogrom Jeziora Orawskiego ale niezbyt długo. Przejeżdżamy przez dosyć specyficzną krainę: Orawa to w większości obszar rolniczi i choć goispodarstwa są tu małe, raczej biedne to widać, że ludzie bardzo pracowici i powiem szczerze, że widziałem bardzo mało nieużytków, w odróżnieniu do Polski.
Moje pierwsze wrażenia z przyczepką były bardzo pozytywne: odciążone plecy i barki, ciężar przerzucony na nogi; ale im więcej podjazdów pokonywaliśmy tym bardziej bolała pupa - nie, siodełko mam super wygodne - po prostu ciężar przyczepki rozłożony był też na rower i czuć było każdą dziurę.
W końu osiągamy mocno wyczekiwaną granicę i kierujemy się w stronę Doliny Chochołowskiej - naszego celu na dzisiaj. Droga do schroniska bardzo zróżnicowana: początkowo lajtowy asfalcik przerodził się w kamienistą i wyboistą ścieżkę by na końcu stać się błotnistym, przyozdobionym w wystające kamory prawdziwym szlakiem górskim. Na miejscu wcinamy szybko zupkę chińską bo zaczyna już zmierzchać, a jeszcze trzeba znaleźć schronisko. Zanim opuściliśmy dolinę zupełnie się ściemniło, co dodało większego smaczku całej podróży przez ten ciekawy zakątek Tatr. Znajdujemy schronisko i po krótkich :) przygotowaniach padamy rażeni snem.

trasa: Mysłowice - Katowice - Tychy - Cielmice - Świerczyniec - Bojszowy - Miedzyrzecze - Gilowice - Góra - Brzeszcze -Zasole - Kęty - Porąbka - Międzybrodzie Bialskie - Czernichów - Żywiec - Świnna - Jeleśnia - Korbielów - Przełęcz Glinne - Oravska Polhora - Namestovo - Jezioro Orawskie - Trstena - Liesek - Vitanova - Sucha Hora - Chochołów - Witów - Dolina Chochołowska - Kościelisko - Zakopane

łowiecki, corno łowca tyz sam je © hose


Jezioro Orawskie © hose


Jezioro Orawskie z innej perspektywy © hose


Dolina Chochołowska © hose


w drodze do schroniska, Dolina Chochołowska © hose


widoczki z Doliny Chochołowskiej © hose


biwak: rumaki na popasie, w namiocie ciasno, acz przytulnie © hose

Rysianka, Pilsko i inne górki :)

Niedziela, 26 lipca 2009 · Komentarze(3)
góry orali: Czarnamamba, Hose, Sammael. Wolfik, Speed565 © hose


Wypad, który kroił się od dawna. Początek niezbyt dobry: dojazd do Kato w strugach deszczu, na ostatnią chwilę ;) W pociągu też tłoczno, brakuje haka dla mojego rumaka. Poznaję Czarnąmambę. Przebieram mokre ciuchy w krótkie gatki - aż lepiej. Po drodze spotykamy ekipę z Pszczyny, która podobnie jak my podąża w stronę górskich wertepów. Pogoda się poprawia.
Wysiadka w Węgierskiej Górce i od razu rozgrzewka. Przez chwilę asfaltem, następnie skręcamy w teren

hey ho... © hose
let's go! © hose



były też odcinki, gdzie - pomimo naszych sił - nie dało się kręcić, było zbyt ślisko lub jazdę utrudniły 'psikusy' na'leśnikiów, tak jak tutaj

drwale to jednak mają narąbane © hose


po drodze były też pozytywne akcenty, rozpościerające się widoki na okolice były niesamowite

górskie pejzaże © hose


...góry... © hose


więc humory dopisywały

eloou, niebiescy pozdrawiają :-) © hose


jazdaaaaa! :] © hose


zadyszka? :D © hose


jest też czas na focenie

czarnamamba & hose z górami w tle © hose


sesja foto sped565 © hose


rożnymi drogami
przecinak :) © hose


docieramy na Rysiankę, gdzie niespodziewanie spotykamy Monikę z Michałem. wspólne foto obowiązkowe

bardzo miłe spotkanie, Rysianka © hose


dalej, fajnymi zjazdami i podjazdami kierujemy się na Halę Miziową. Pada propozycja - Pilsko. no dobra, grzejemy. ale nie ma tak łatwo: kamienie, mocne nachylenie sprawiają, że do góry tylko ciśniemy.. rowery

podjeście pod Pilsko by czarnamamba © hose


w połowie łapie lekki kryzys, nie chce mi się iść dalej, marudzę jak nigdy, czarna pokrzepia i przywołuje mnie do porządku(dzięki), wdrapuję się dalej
podejście na Pilsko © hose


niektórzy podjeżdżają albo udają, że podjeżdżają ;P
Piotrek na fullu zdobywa Pilsko © hose


w końcu jesteśmy na szczycie. 1557 m n.p.m. wyżej z rowerem nie byłem. radość i euforia.
Pilsko, humorki dopisują :) niesamowita góra... © hose


mamy chwilę na odpoczynek, uzupełnienie płynów i energii. w obserwacji pięknych widoków przeszkadza zimne wietrzysko. mimo to jesteśmy zadowoleni.
... gdzie strasznie wiało i pizgało :D © hose


...góry - widok na Beskidy z Pilska © hose


Mamy mało czasu, a jednak wracamy żołtym szlakiem - miał być fajny zjazd (wg. pewnego turysty) a było pół godziny schodzenia, masakra.
Z Hali Miziowej większość trasy pokonujemy na siodełkach. Mijamy downhillowców - tym również zdarza się złapać kapcia :)
Do Żywca prujemy sfaltem, średnia ok. 40km/h. popełniamy poważny błąd i zostawiamy dwójkę daleko z tyłu. W Żywcu drobne zakupy aby w pociągu się nie nudziło. Kierunek Katowice.

pociągowe imprezowanie © hose




Wycieczka świetna, podjazdy masakryczne, ekipa rewelacyjna!



pozdrower dla górskich wymiataczy

największy dotychczasowy spontan

Niedziela, 19 kwietnia 2009 · Komentarze(2)
pewnie nikt nie uwierzy ale ten wypad nie był planowany w takiej wersji. Cała trasa była 'wytyczana' na bieżąco.
Na początku miała być spokojna przejażdżka gdzieś po okolicy (hehehe jak zawsze) ale tak wypadło, że oczy moje dostrzegły w oddali majaczące góry. nawet nie kombinowałem, oczy i nogi same niosły, no rower pomagał :D
Tak więc jakimś cudem znalazłem się na Hrobaczej Łące, potem Przegibek, a później poleciało jak z górki - B-B, Czechowice, Goczałkowice, Pszczyna, Tychy...
jechało się dziwnie bo np. na zjeździe z Przegibka miałem wmordewind i nie dało się więcej wyciągnąć jak 65km - szkoda >:)
W Pszczynie dopadł mnie mały głód i pokusiłem się na jakiegoś megachickena - nigdy więcej tego shit'u :| jedynym plusem było zapchanie żołądka.
Pogoda dopisała, nie miałem ze sobą aparatu - aj na Hrobaczej były przepiękne widoki. szkoda tylko że jechałem sam :(



trasa: Mysłowice - Imielin - Chełm Śląski - Kopciowice - Oświęcim - Kęty - Kobiernice - Porąbka - Międzybrodzie Bialskie - <Hrobacza Łąka - <żółtym szlakiem papieskim> - Przegibek - Bielsko-Biała - Czechowice Dziedzice - Goczałkowice-Zdrój - Pszczyna - Studzienice - Kobiór - <jez. Paprocańskie> - Tychy - Czułów - Mysłowice





pozdrower dla obserwatow

Tydzień rowerek stał na

Niedziela, 14 grudnia 2008 · Komentarze(10)
Tydzień rowerek stał na warsztacie i nie mógł się doczekać naprawy ale nie z powodu braku chęci. buda i robota sprawnie zajmują mi coraz więcej czasu. wczoraj w końcu zebrałem się do kupy i zacząłem od kupna dętek - ktoś mnie za to ubije - pozostałem przy preście :D z kilku powodów. Potem czyszczenie, dokładne.
Dowiedziałem się też, że Piotrek szuka jakiegoś chętnego do zmasakrowania w Beskidach :D takiej okazji nie mogłem przepuścić.

Ok 7 wystartowaliśmy z umówionego miejsca. (napomknę tylko, że do 1-wszej nad ranem skręcałem/regulowałem sprzęt) Początkowo jechało się w miarę dobrze, trochę czasu minęło zanim złapałem tempo Piotrka; niepokoił wiatr boczny - wiał z kierunku, w którym później mieliśmy jechać.
Do Oświęcimia szło jak po masełku, wjeżdżamy na DK44 i się zaczęło: na drodze jeden syf, pełno dziur - nawierzchnia jest gorsza niż u mnie na wiosze - i do tego wmordewind. Turlamy się dalej. Kilka km przed Zatorem zaczynają się lekkie pofałdowania terenu. W Zatorze tankujemy paliwo i kręcimy na Andrychów. Teraz robi się coraz ciekawiej: same fałdy, szosa kręta, pagórkowata rzeźba terenu, a w oddali zaczynają majaczyć góry.
Robi się coraz cieplej, piękne widoczki zachęcają do szybszej jazdy, czasami przystajemy na pstrykniecie fotki.
W Andrychowie dłuższy odpoczynek. Jest czas na coś ciepłego i zrzucenie zbędnego balastu. Miejscowa pizzeria jest nawet całkiem znośna. Godzinny popas i hajda w góry.
Cel: Przełęcz Kościerska. & km asfaltem - miodzio. nachylenie jedynie 8% ale w tych warunkach to i tak sporo.
grzeją nam się dekle niesamowicie, co jakiś czas przerwa na płyny i focenie.
"Na górze" decydujemy się zjeżdżać zielonym szlakiem pieszym do Porąbki. Próbowałem wymóc na Piotrku, że jeśli będzie syf i błoto wracamy na asfalt.
No i na tym się skończyło bo już po 50 m cały trud w pucowanie i smarowanie poszedł się ... :D byłem trochę zły i nawet marudziłem ale im głębie tym było sucho i zadowolenie wróciło.
pominę opis drogi w dół (czasem też w górę) - jedyne określenie jakie mi się tera nasuwa: hardcore :-)
W Porąbce dokładamy do pieca i walimy do domu.
Droga powrotna trochę łatwiejsza, choć niebezpieczna - blaszaków w brud.
Rozstajemy się w miejscu porannej zbiórki i każdy jedzie w swoją stronę.
Po drodze 'zaliczam' mieszkanie siostry, jak zwykle wyżerka :D bo z pustym żołądkiem mnie nie wypuści.



fotki dzięki uprzejmości vana
jutro będzie więcej fotek i dokładniejsza edycja


































































































pozdrower dla górskich rzeźników

plany są po to, żeby brały

Piątek, 1 sierpnia 2008 · Komentarze(0)
plany są po to, żeby brały w łeb lub by je zmieniać. I tak było w tym przypadku: początkowo celem była Rysianka ale PKP nie jest zbyt przychylna podróżnym z rowerami i połączenie mieliśmy takie kiczowate, że zmieniliśmy cel na Baranią Górę.
Pierwszy raz byłem rowerowo na takiej wysokości więc jest powód do dumy.


trasa: Mysłowice - Murcki - Katowice Ligota - ciuf, ciuf, - Wisła Dziechcienka - Nowa Osada - Cieńków Niżni - Cieńków - Cieńków Postrzedni - Cieńków Wyżni - Gawlasi - Magurka Wiślańska - Barania Góra - Wierch Równiański - PTTK Przysłop - Karołówka - Pietraszonka - Istebna - Kubalonka - Wisła - ciuf, ciuf - Kato Ligota - Murcki - Mysłowice



Trasa ogólnie nie była zbyt ciężka ale mimo to wymagająca sporego wysiłku, toteż robiliśmy sobie co jakiś czas przerwy.


nawet krótkie odsapnięcie było powodem do zadowolenia :D


choć może się wydawać, że jest płasko i łatwo się jedzie - nic bardziej mylnego, kamienie i pod górę


po drodze mijaliśmy świeży wypieczoną skocznię


taką, że mało rybki nie strzeliłem


były podjazdy z mniej...


i zjazdy z bardziej malowniczymi widokami


dotaszczyliśmy się w końcu do granic rezerwatu


gdzie zrobiliśmy dłuższą przerwę na jedzonko i dalsze ustalanie trasy

oczywiście fotki zawsze muszą być ustrzelone jak coś jem
...

kalorie uzupełnione, możemy jechać dalej.
Ale dalej już nie było tak łatwo. ujechaliśmy tylko kilkaset metrów, resztę drogi na szczyt podchodziliśmy prowadząc rowery.

w końcu ukazała nam się stalowa konstrukcja - jeeest! super! i radocha.

kiedy kumple robili sobie sesję na wierzchu


ja spokojnie odpoczywałem w cieniu drzewa


zjazd był mniej przyjemny, ręce naparzały ostro więc przerwy były konieczne.
po drodze mijaliśmy letnią rezydencję naszego wielkiego wodza. z okazji jego przyjazdu cała Wisła przeżywała małe zamieszanie.

wielka rezydencja małego kartofla


najedzony :)


następna stacja Katowice...




pozdrower dla bikera z Rudy Śląskiej