powrót... ciężki jak jasna cholera :| nieprzespana noc, słaby kac i zimny poranek - masakra. najgorsze było to, że moja szychta zaczynała się blank o 8. może bym zdążył ale: - z Zabrza wyjechałem o 7 - po drodze walnęła mi dętka - nie miałem tyle sił, żeby utrzymać wysoką średnią
podziękowania dla Kosmy, która poratowała mnie łatką i klejem
koniec końców była taki, że do domu zawinąłem ok 10, a w robocie byłem o 11 - dobrze, że moim pracodawcą jest braciszek :D
zacznę od tego, że na blogu Kosmy wyczaiłem wpis, gdzie stało jak to Asica vel Kiełborka i Młynarz wpadli z odwiedzinami na Śląskie włości. pomyślałem sobie, że to niezła okazja żeby pojeździć ze sławnym Młynarzem :) ugadałem się więc na dzisiaj na przejażdżkę do Zabrza :) TrójkaWspaniałych zaplanowała odwiedzić super bike-rodzinkę, czyli Anetkę,djk,wrk97 i Igorek. Przy okazji zrobiłem małą niespodziankę bo przyjechałem niezapowiedziany i chyba dlatego Igorek lekko był zawstydzony. (...) wieczorem rządził industrial :) przejażdżka po zmroku dzielnicami Zabrza była czymś niesamowitym, całkiem nowe wrażenia, brak mi słowa żeby to określić.
po powrocie pogaduchy do późnych godzin nocnych lub wczesnych godzin porannych :D
w końcu wyszło słońce!!! co prawda na 3 godziny ale jakże miło było chwilę rozkoszować się promieniami słońca i miłym ciepełkiem :D tego mi było trzeba; od ponad tygodnia nic tylko mix: chmury, deszcz i zimno - ble. razem z Marcinem przejechaliśmy się do WPKiW, śmignęliśmy 3 rundki, z czego jedną 'special' i powrót. w centrum spotkaliśmy Łukasza i była pogaducha, dawno się nie widzieliśmy więc trochę postaliśmy. pogoda wytrzymała i nie padało. po prostu rewelacyjnie!
zajechany robotą :| od dwóch tygodni dzień wygląda mniej więcej tak: pobudka o 7 lub 8 szybkie śniadanie i biegiem na budowę brata, przerwa na obiad i zapiernicz do 18/19. choć mam chęć wyskoczyć gdzieś na krótką przejażdżkę to jest albo za zimno i nie chce mi się już ruszać z ciepłego domku albo mięśnie pleców skutecznie unieruchamiają mnie na wyrku. wypas
dzisiaj nie wytrzymałem i ostatnie siły poszły na krótkie przwietrzenie
strasznie piździ (delikatnie mówiąc) dlatego też nie udało mi się wyciągnąć nikogo na rower. ja na szczęcie już wcześniej zaopatrzyłem się w ubranie specjalnie na takie dni i nie zważając na wiatr pokręciłem w stronę chorzowskiego. był tam dzisiaj koncert Dżemu, przy takiej pogodzie myślałem, że będzie mało ludzi - myliłem się :| za SCC dostałem fona od Przemka: 'właśnie mnie minąłeś' miał być zaraz koło mnie, więc myślałem, że jest na rowerze i się deczko zdziwiłem, bo żadnego bikera po drodze nie mijałem; tym bardziej się zdziwiłem jak zobaczyłęm go w normalnych ciuchach - on także szedł na koncert i w towarzystwie. kawałek odprowadziłem, potem śmignąłem 2 pętelki po WPKiW i powrót.
podobno rozminąłem się z Łukaszem i podobno tak pędziłem, że nie zdążył zawołać :D
super! :) w końcu się zebrałem do kupy i po tygodniu przerwy znów jeżdżę. dzisiaj bardzo miła przejażdżka z Moniką na Paprocański, z powrotem jazda w ciemnym lesie - coś niesamowitego