to się urządziłem :( po czwartkowym całowaniu tyłka z asfaltem prawą nogę chciało mi 'rozerwać'; mega-śliwa przybrała już różnokolorowe barwy i pewnie niedługo będzie miała więcej kolorów niż wyświetlacz TFT komórki. do tego rana goi się nie tak, jakbym chciał. miałem nadzieję, że przez piątek coś się poprawi więc zamiast kręcenia wybrałem się na spotkanie klasowe.dzisiaj planowałem, że wyskoczę na 2h. lipa - po kilku km miałem już dość i ledwo doturlałem się do domu. jutro dalsza rekonwalescencja i zobaczymy jak to będzie w poniedziałek.
aua... ten wpis jest dowodem na to, że jestem gupi :-) umyśliłem sobie dzisiaj, że na zajęcia pojadę rowerkiem >:] z rańca pogoda nie wyglądała dobrze ale około południa wyschło to co nakropiło i zapowiadało się dobrze. obiadek, herbata i myk do budy. deszczyk jednak nie wytrzymał i musiał lekko siknąć; co tam - przeca sie nie utopie. ale ostatnio mam jakieś 'szczęście' do urozmaiceń na rowerku więc i dzisiaj mnie ono nie opuściło. moim błędem było niedostosowanie jazdy do warunków, po trosze pycha, i może chęć zaszpanowania? nie wiem. na pewnym zakręcie dosyć ostrym(w dodatku z górki) zawsze jadę co najmniej 30 i zawsze zostawiam w tyle sznurek balszaków. tylko, że to zawsze jest przy suchym asfalcie... dzisiaj było lekko ślisko, więc zanim z mojej twarzy zniknęła mina zdziwienia przejechałem dupskiem po asfalcie - tak z 10m żeby nie przesadzać. ofiar nie było, szkoda mi tylko rozprutych gaci, siodełka, butów :/ miałem jednak szczęście - nie wytrąbiłem pod żaden samochód ;) tylko pupa bolała na zajęciach.
To chyba było najkrótsze niedzielne śmiganie. Dobrze, że w ogóle było... po wczorajszym dzisiaj się kurowałem i stać mnie było tylko na przejażdżkę do siostry na herbatkę :) Przy okazji dowiedziałem się, że niedługo szykuje się kolejny ślub... ;]
ku#%*&$@$@ piiiiiii! <cenzura> piiiiii, piiiiiiiiii #$%@#!@# <cenzura> !!! taki fajny dzień na kręcenie, a przez jeden mały shit wszystko poszło w diabli. Od samego rana napaliłem się na dawno zaplanowaną traskę i pomimo dość niskiej temperatury, ba nawet mocnego mrozu chęć mi nie przeszła. zrobiłem więc, co miałem do zrobienia i dalej wpinać się w spd'ki. Złośliwe wietrzysko wiało od kilku dni z północnego-zachodu więc dzisiaj pognałem na południe. Miałem niezłego dopalacza w plecy więc poniżej 35km/h nie schodziło. Ale to byłoby za piękne, gdyby trwało do końca i w Tychach, na którymś z kolei rondzie puffff! i lać gotowy. własnym oczom nie wierzyłem co mi się wbiło w oponę O.O po rozebraniu okazało się jeszcze, że dętką jest pokiereszowana na wylot. w skrócie: 20 min na mrozie, przemarznięte stopy, palce u rąk bez czucia, dętka poklejona. Dotaszczyłem się jakoś na Paprocany i nie miałem już sił na dalsze kręcenie. Z powrotem do Mysłowic podjechałem busem. Totalna kicha, shit happens :[
Śnieg :/ jasny gwint! Do południa pogoda się jakoś trzymała, powiem nawet, że było bardzo ładnie. Ale mroźny wmordewind z północy nie zapowiadał nic dobrego... wypadzik nad zalew do Dziećkowic jakoś mi się udał, a że stykło jeszcze sił to pokręciłem do elektrycznego. I klapa: zaciągnęło chmurami i sypnęło śniegiem - efekt paluchy u nóg zmarznięte na max i zero chęci do jutrzejszego pedałowania.
14 lutego... a ja kręciłem sam. obiecuję sobie, że to już ostatni rok tak jest, mam nadzieję :] Po za tym dzisiaj swój żywot zakończył łańcuch, który po wielokrotnej 'reanimacji' znów się dziś urwał; wytrzymując ostatnie naprężenia pozwolił mi dojechać do sklepu na Brzęczkach. No i okazało się. że trza wymienić wszystko jak leci: kaseta, korba, suport i łańcuch ofc. Na moje szczęście serwisant nie miał dużo roboty i w sekund pięć wszystko wymienił. Teraz to jest jazda! najmniejsza koronka znów musi cierpieć katusze :D wielkie podziękowania dla mechanika, który wymienił to za darmo.
trasa: standardowo, czyli po Mysłowicach
à propos walentynek obym nigdy nie musiał dokonywać podobnego wyboru
Zimno. 2 pary grubych skarpet słabo sobie radzą utrzymaniem temperatury i palce trochę marzną. Mimo dzisiejszej aury musiałem na chwilę gdzieś wyskoczyć i się zrelaksować.
Zwiedzanie ciekawszych zakątków Mysłowic. Słonko fajnie grzało, lekki mrozik ptaszki ćwierkały, dużo smrodu na ulicach - tak mogę w skrócie opisać dzisiejszy wypadzik :) Jeśli taka ładna pogoda się utrzyma przez dłuższy czas to na pewno jakaś dłuższa trasa się trafi.
trasa: trochę ładniejszymi ulicami; po Mysłowicach