maras w dosłownym tego słowa znaczeniu. sobota, a ja musiałem do pracy pędzić. z rana pogoda nie rozpieszczała. zapowiadało się ładnie ale to było tylko złudzenie. do pracy dojechałem jeszcze suchy. drogę powrotną w większości pokonałem busem - na Murcki, dalej lasem bo było w miarę sucho. dojechałem do domu i wyszło słońce, zaczęło schnąć i pogoda do wieczora była już ładna.
tylne koło ledwo zipie. nie dość, że obręcz stuknięta to do tego doszedł pokaźny luz na bębenku - mam magiczne przerzutki-samozmieniajki. trzeba będzie coś z tym zrobić... dzisiaj miałem przyjemność pojeździć z Moniką. dawno nie jeździliśmy razem więc była też okazja na pogaduchy.
z jakichś przyczyn moje dętki - zazwyczaj w tylnym kole - dziurawią się od wewnętrznej strony, tak, tak od strony obręczy i wcale nie wystaje mi żadna szprycha. po prostu nagle pojawia się dziurka i nie można jej załatać bo nawet jak przykleję tam ogromniastą łatkę to nie ma ona się na czym oprzeć i ciśnienie ją wypycha. tak też stało mi się dzisiaj. do pracy dojechałem normalnie, ale z powrotem już jechać nie mogłem, powietrze uszło jeszcze w budynku(czyt. pracy). na złość nie wziąłem dzisiaj pompki - fk! podreptałem w stronę WPKiW z nadzieją, że znajdę kogoś z pompką do presty. Nie czekałem długo. Wracający z pracy Krzysiek poratował mnie swoją dętką za co mu ogromnie dziękuję. oczywiście wymieniliśmy się kontaktami i na pewno jeszcze kiedyś pojeździmy, poza tym wiszę mu browara. Później pędem na zajęcia. LOL, mieliśmy dzisiaj autoprezentację, wpadłem oczywiście spóźniony, wszyscy buchnęli śmiechem i tak oto moja autoprezentacja odbyła się już w drzwiach sali :D
jak co dzień: rowerem do pracy, rowerem z pracy - wypas :] po drodze wpadłem do rowerowego po nawą sztycę, 450mm długości - tego było mi trzeba ^^ w innym rowerowym wyczaiłem fajną promocję - spodenki GT na szelkach poniżej stówki - też są moje. Oj chyba za dużo kasy wydaje na rowerowe dodatki.
rano do pracy. wyjechałem 5 min później niż zwykle więc trza to było gdzieś nadrobić :] padło na pewnego żółciutkiego busa, może kiedyś zamieszczę zdjęcie. do pracy zdążyłem na czas. po robocie do Bytomia na spotkanie w celu ubezpieczenia na życie - przyda mi się. znów załapałem się na przegubowego żółtka, numer 830 :D w Bytomiu wypas - korek jakiego nie widziałem jeszcze nigdy, coś się musiało fajczyć bo na kilku krzyżówkach stały misie kierujący tym burdelem na kółkach, mijałem też kilka wozów straży poż. symulacja mojego ubezpieczenia i wracamy do domu. ale zaraz dzisiaj masa... jest 18 a ja jeszcze w Bytomiu, może zdążę se myślę i strzała w kierunku Kato. I tak jakoś się złożyło, że na jakiś światłach dopadłem cysternę. była zatankowana na max więc nie było problemu z przyspieszeniem. Vmax 67 km/h. pół godziny później dołączyłem do masonów na rondzie i jechałem z nimi do końca przejazdu.
źle się jedzie na zimnym rozruchu; zazwyczaj nie robię żadnej rozgrzewki przed jazdą ale zazwyczaj jest mi ciepło. krótkie gatki i cienka koszulka z długim rękawem to ni był dobry pomysł na tak chłodny poranek. cóż jazdę umilał wmordewind :) do roboty i nazot