deszcz, syf i powalające miny gapiów czyli jazda w czasie burzy :D efekt był chyba mocny bo 2 razy miałem przyjemność zmoknąć. dzisiejsza trasa przebiegała głównie drogami leśnymi; trochę kołowania.
na koniec dnia rower jest jedyną rzeczą, która jest w stanie naładować moje baterie na kolejny dzień. Paradoksalnie wysiłek nie powoduje zmęczenia, a wręcz niesamowite odprężenie :) Do tego jazda wieczorem [czyt. o zmroku] przysparza wrażeń dodatkowych wrażeń, szkoda jeszcze, że z nikim nie ma pośmigać :/
powrót do normalności czyli jazda w samotności, normalna średnia, znajome tereny. dzisiaj rundka wokół wielkiego komina po drodze spotkałem Przemka(pmol) ale zdążyłem tylko krzyknąć do niego sieeemaaaa :)
Planowana zbiórka na Podlesiu, dla mnie trochę daleko i aby nie robić kółka dołączyłem do towarzyszy w Tychach. Pogoda idealna na rower. Bez żadnych niespodziewajek dotarliśmy do Andrychowa. Dłuższy odpoczynek w parku, wyznaczenie dalszej trasy i jedziemy dalej. Aby dostać się do Suchej możliwie najkrótszą drogą wybraliśmy wariant przez Leskowiec(922m n.p.m.) :) Dla Michała trochę trudny teren ale co to dla niego :P Wszystko było dobrze do momentu kiedy mieliśmy wjechać w teren. Chmury, które wisiały nad nami od jakiegoś czasu postanowiły urozmaicić jazdę. Rzęsisty deszcz (chwilami grad) zmusił nas do ucieczki pod wiatę przystankową. Tam spędzamy około godziny w oczekiwaniu na polepszenie warunków. Deszcz ustaje, my jedziemy dalej. Jedzie się trudno: błoto na drodze, śliskie kamienie i spore nachylenie. W końcu jesteśmy na szczycie ale nie podziwiamy widoków - mgła i chmury ograniczały widoczność do kilkudziesięciu metrów. Zjazd przyjemny choć trudny. Dalej drogą asfaltową. Docieramy do Suchej i odszukujemy schronisko.
marnie... miałem pośmigać przed jutrzejszym wypadem, a tu lipko - siora mnie ściągnęła pod pretekstem naprawienia czegoś w domu i tak dałem się wkręcić w majówkowe chlanie :] nie wiem jak to jutro będzie(‰)... mam za to postanowienie:w maju każdy dzień będę jeździł na rowerze