dzisiaj se śmignąłem do budy na zalke. nie wiem jak mi poszło, nie zostałem na wyniki, za to zostałem szczęśliwym posiadaczem biletu na OFF FESTIWAL :D znów mi się humor deczko poprawił
cholera :| nie uwierzycie ale od kilku sesji jak mam na głowie coś do zdania to nagle w rowerze wszystko zaczyna się walić( i nie tylko w rowerze) i tak było zeszłego piątku: wydawało mi się, że mam za mało powietrza w przednim kole. efekt -> rozwalony wentyl i nauczka na przyszłość, że za duże ciśnienie nie wróży nic dobrego. przerwa do poniedziałku, zakup nowych dętek i MIGiem do domu, zmiana i w drogę. w drodze powrotnej złapał mnie lekki deszcze, nie wiem dlaczego postanowiłem skrócić sobie drogę przez las; napęd zasyfiony na maxa
mam strasznie dobry humor :D:D wszystko przez małe zakupy, które wyszły dzisiaj całkiem spontanicznie. Zaczęło się od niewinnego przeglądania pierdół w sklepie sportowym(którego nazwy nie pamiętam) obok EMPIK w Katosach. w trakcie buszowania natknąłem się na torby biodrowe na rower. ale już sekundę później moje patrzałki skierowane były na plecaczki ^^ wypatrzyłem najpierw NW ale cena trochę odstraszała. Aleee obok widzę nieco skromniejsze plecaczki w przystępnej cenie. dalej więc plecak w łapki i pod kasę. pewnie bym go nie kupił, gdybym nie wiedział o wczorajszym wpływie na konto (lol). Uradowany nowym nabytkiem poszedłem za ciosem i śmignąłem do bikershop'a pooglądać pulsometry @.@ dodam, że kupno pulsometru planowałem już jakiś czas temu. 10 min później wyszedłem z kolejną torbą.
wieczorkiem test obu cacek, i tak: *pulsometr po wyregulowaniu działa bez zarzutu *plecak - rewelacja! nie czułem, że coś mam na plecach choć był naładowany, plecy suche. do pełni szczęścia brakuje mi tylko cammelback'a
zrujnowałem kolejne dwie ruiny zamków :D tym razem sam, z bliżej nieznanych mi powodów :( nie będę się roztrząsał dlaczego, ważne jest, że następnym razem będę przygotowywał kilka opcji wyjazdu... No więc - hehe - z rana lekko pokropiło i sypały się kolejno zaplanowane w sobotę plany :/ wyszło na to, że sam będę jeździł. zanim przyszło co do czego jeszcze poleniuchowałem i mniej więcej o 14 wybyłem gdzieś. Nic mi nie przychodziło konkretnego do głowy więc 'powlokłem' się w stronę Małopolski. Jechało się świetnie: wiaterek nie przeszkadzał, muza w uszach i noga dobrze podawała. za Pierwszy cel obrałem Lipowiec; padł stosunkowo wcześnie więc przyszedł smaczek na Tenczynek :) kilka zjazdów, podjazdów i też był mój. Z powrotem eksplorowałem nowe szlaki i było trochę błądzenia. Nadrobiłem na krajowej 79 , złapałem wiaterek w plecki i do samego Jaworzna nie schodziło poniżej 35. Uwielbiam drogę z Jaworzna do Mysłowic :D zawsze można tam za kimś pociągnąć i tak było tym razem - załapałem się za pekaesem i udało się poprawić rekord prędkości chwilowej - 80 km/h. tyle nawet na zjeździe z góry nie wyciągnąłem. Pogoda była taka sobie, nie lało ale było pochmurno i trochę parno :)
w planach na dzisiaj było zdobycie kolejnego zamku (a dokładnie jego ruin) - Będzina. Sam nie dałbym rady więc zabrałem do pomocy Olę, która świetnie zna okolicę. Jak zwykle przed wypadem zerknąłem se w szukacza na mapkę i π razy oko sobie ją zapamiętałem. Ale coś jest nie tak ostatnio z moją pamięcią, czasem zawodzi i tym razem coś zapomniałem :D W pewnym momencie nie wiedziałem gdzie mam się ruszyć. I tu nieoceniona okazała się pomoc Oli :) chwila pilotowania przez telefon i już wiedziałem co i jak. zanim jednak wbiliśmy się na zamek trochę kręciliśmy po okolicy.