jazda po zmierzchu jest świetna! mniej blaszaków telepie się po drogach, powietrze też jest bardziej czyste i temperatura optymalna - nic tylko jeździć. gdyby nie to, że nie naładowałem akumulatorków do przedniej lampki na pewno odwiedziłbym las na Murckach ^^ a kto wie może i dalej bym się zapędził. Jednak świadomość, że o tej porze (czyt. wiosna, większa 'mobilizacja' dzików) mógłbym spotkać to i owo na drodze szybko wywiała pomysł o jeździe przez las. może innym razem.
w oderwaniu od szarej rzeczywistości i zapomnieniu o nieprzyjemnościach całego tygodnia pomogli mi Monika i Piotrek. Jak zwykle w sobotni wieczór miałem pokręcić się tu i ówdzie, sam... ale wyszło tak, że pojeździłem w doborowym towarzystwie :D Do tego jazda po lasach Murckowskich po zmroku spowodowała, że humor na dobre mi się poprawił (oby tak zostało).
odkurzanie leśnych tras. znikoma ilość kałuż czy błotnistych kolein dopingowała do szybszej jazdy :) wracając 'wlazłem' pewnemu bikerowi na ogon (: oj musiał się na mnie zdenerwować bo szosówką nie mógł mi uciec (może nie chciał?).
na nerwy najlepszy rower i dziś jeszcze bardziej utwierdziłem się w tym przekonaniu. rzadko zdarza mi się zdenerwować tak, że mam ochotę coś rozwalić ale dzisiaj naszła mnie taka 'ochota' >:| musiałem się na czymś wyżyć... skończyło się na tym, że wylądowałem w Chorzowskim parku z objawami ogólnego zmęczenia i spokojny jak śpiące dziecko. już nie chce nic rozwalać ;)
To rozumiem!!! pogoda cacy, lekki podmuch wiatru z południa, no i żadnego śniegu :D <jupi> więc z rana wybrałem sie do 'kochanego' dziekanatu po pieczęć na papiórach hehe W końcu jakaś przyzwoita średnia i bez wspomagaczy (; Wieczorkiem miał być wypad do lasu ale przyssałem się do Stronga i tak do teraz zasysam :]
trasa: Mysłowice - Katowice - Mysłowice
pozdrower dla pani z dziekanatu - jak jej nie lubię :P
pogoniłem kilka busów :D kierowcy coś szczwani się zrobili bo jak tylko wyjadą z zatoczki to max pałer. aaale dopóki kochane busy nie osiągną prędkości dźwięku (buehehe) każdego się dogoni (: chyba znów igram z bezpieczeństwem...
trasa: z domciu pod pomnik Kościuszki i do domciu :-)
noga wyleczona - nareszcie! :) :) :) nie posiadam się z radości, że znów będę mógł bez problemu jeździć. strasznie długo trwała ta przerwa na leczenie ale tylko dlatego, że były pewne komplikacje :| grunt, że wszystko jest OK. W celu zbadania kondycji krótka przejażdżka do siostry, na herbatkę i ciacho ofc :)
trasa: przejechana bardzo przyjemnie
pozdrower dla wszystkich, którzy życzyli mi zdrowia i 3mali z mnie kciuki ;)
to się urządziłem :( po czwartkowym całowaniu tyłka z asfaltem prawą nogę chciało mi 'rozerwać'; mega-śliwa przybrała już różnokolorowe barwy i pewnie niedługo będzie miała więcej kolorów niż wyświetlacz TFT komórki. do tego rana goi się nie tak, jakbym chciał. miałem nadzieję, że przez piątek coś się poprawi więc zamiast kręcenia wybrałem się na spotkanie klasowe.dzisiaj planowałem, że wyskoczę na 2h. lipa - po kilku km miałem już dość i ledwo doturlałem się do domu. jutro dalsza rekonwalescencja i zobaczymy jak to będzie w poniedziałek.