ciężko się dziś wstawało po wczorajszym :D ostatni dzień pracy (na jakiś czas) w oddziale Jaworzno, a mnie się tak nie chciało kręcić. I do tego ból głowy...
zamulony, przez połowę dnia próbowałem z siebie coś wykrzesać i dopiero pod koniec roboty lepiej mi szło, dziwny zbieg okoliczności ale to nie myśl o końcu pracy spowodowała, że lepiej się poczułem... tak! to słońce, które w końcu ładnie zaświeciło wzbudziło we mnie chęć do czegokolwiek :) super! znowu będzie ładna pogoda
w końcu mam dostęp do sieci i mogę uzupełnić zaległe wpisy :) dzisiaj chciałoby się rzec standardowo ale była jedna odmienność w monotonii ostatnich dni - przy powrocie do domu miałem siły, żeby trochę podciągnąć średnią :) power is back
dzisiaj naganiałem sie konkretniej :/ spamowanie szło jak krew z nosa, siora na szczęście zadbała, żeby średnia była przyzwoita i pogoniła mnie na chatę po kluczyki od blaszaka jej narzeczonego - bo se zamknął w środku o.O gdyby jeżdził rowerem nie miałby tego problemu :D
uwielbiam odcinek krajowej 79-tki pomiędzy Jaworznem, a Mysłowicami :D dzisiaj znów pobiłem tam mój rekord prędkości chwilowej - 85 km/h co prawda w tunelu za tirem ale namachałem się ostro aby się w nim utrzymać. i powiem więcej: gdyby nie zły stan przedniej opony na pewno pociągnąłbym jeszcze chwilę i może nawet więcej by było. na pewno jeszcze kiedyś tam zajrzę >:)
poza tym znowu jest praca :) tak więc od rana do popołudnia dalsze spamowanie Jaworzna :D a późnym wieczorkiem przejażdżka w terenie
olaboga! wczorajsze trzaski w suporcie były niczym w porównaniu do tego, co dzisiaj się 'tam' wyprawiało. przy najmniejszym obciążeniu waliło jakby w ogóle nie było łożysk. niestety z braku czasu nie mogłem pojechać ani wczoraj, ani dzisiaj do któregokolwiek z rowerowego na prześwietlenie problemu. i tak straszyłem ludzi przez 8 h. niestety, nie dane mi było odpocząć; po robocie pędem - dosłownie - do Katowic załatwić siorce sprawę; w międzyczasie odbieram fon od [http://pmol.bikestats.pl]Przemka[/url] z zapytaniem czy pojawię się na mk, chwila konsternacji i odmawiam - pupa parzy, nogi wołają o zimną wodę i do tego cholerny suport. powrót do domu w dźwiękach zgrzytu.
trasa: Mysłowice - po J a w o r z n i e - Mysłowice - Katowice - Mysłowice
ciężko się dzisiaj kręciło; po wczorajszej 'wycieczce' tylko pampers ratował mnie przed obłędem. od rana popędzanie w pracy, coś strzela w suporcie, nie zważając na trzaski kursuję tam i z powrotem. pogoda nie ułatwia mi pracy, wręcz przeciwnie - temperatura i niekorzystne ciśnienie wysysają ze mnie z każdą godziną siły. jakoś udaje mi się przetrwać te 8 h. potem szybciutko do domu, wszamać coś kalorycznego i walę na ustawkę z Moniką i Piotrkiem. nie wiedzieliśmy, gdzie pojechać więc pojechaliśmy jak podyktowały oczy. wynagrodzeniem za zmęczenie był przepiękny widok na okolicę rozciągający się z jednego ze wzniesień niedaleko Mikołowa, kiedyś wrzucę fotkę. Powrót na chatę ze zgrzypiącym suportem dobił mnie do końca, sił stykło na wbicie do wyrka.
trasa: Mysłowice - p o J a w o r z n i e - Mysłowice