trochę niespodziewajek :) kilkudniowa przerwa w pedałowaniu dobrze mi zrobiła i nie tylko mnie :) teraz przynajmniej rower waży o pół kilo błota mniej :P ładna pogoda więc standardowo na zajęcia rowerkiem. z dwóch wykładów odbył się tylko jeden więc ku mojej uciesze miałem dodatkowo kilka godzina dla mnie :D bez zastanowienia obrałem kurs prosto do WPKiW i chyba wybrałem dobrze bo spotkałem Łukasza(speed'a), który przy okazji pokazał mi nowe(dla mnie) traski po parku - dzięki. wieczorem jeszcze rundka do siostry ;)
To rozumiem!!! pogoda cacy, lekki podmuch wiatru z południa, no i żadnego śniegu :D <jupi> więc z rana wybrałem sie do 'kochanego' dziekanatu po pieczęć na papiórach hehe W końcu jakaś przyzwoita średnia i bez wspomagaczy (; Wieczorkiem miał być wypad do lasu ale przyssałem się do Stronga i tak do teraz zasysam :]
trasa: Mysłowice - Katowice - Mysłowice
pozdrower dla pani z dziekanatu - jak jej nie lubię :P
aua... ten wpis jest dowodem na to, że jestem gupi :-) umyśliłem sobie dzisiaj, że na zajęcia pojadę rowerkiem >:] z rańca pogoda nie wyglądała dobrze ale około południa wyschło to co nakropiło i zapowiadało się dobrze. obiadek, herbata i myk do budy. deszczyk jednak nie wytrzymał i musiał lekko siknąć; co tam - przeca sie nie utopie. ale ostatnio mam jakieś 'szczęście' do urozmaiceń na rowerku więc i dzisiaj mnie ono nie opuściło. moim błędem było niedostosowanie jazdy do warunków, po trosze pycha, i może chęć zaszpanowania? nie wiem. na pewnym zakręcie dosyć ostrym(w dodatku z górki) zawsze jadę co najmniej 30 i zawsze zostawiam w tyle sznurek balszaków. tylko, że to zawsze jest przy suchym asfalcie... dzisiaj było lekko ślisko, więc zanim z mojej twarzy zniknęła mina zdziwienia przejechałem dupskiem po asfalcie - tak z 10m żeby nie przesadzać. ofiar nie było, szkoda mi tylko rozprutych gaci, siodełka, butów :/ miałem jednak szczęście - nie wytrąbiłem pod żaden samochód ;) tylko pupa bolała na zajęciach.
bez czekania w korkach czy gniecenia w zatłoczonym busie, a co najważniejsze - pewny dojazd ;] czyli rowerkiem po kilka wpisów. a gdybym nie pojechał rowerkiem to na pewno nie spotkałbym się z Marcinem(wolfikiem) oczywiście pogaducha była :)
musiałem dostać się na uczelnię. długo się nie zastanawiałem jaki rodzaj transportu wybrać :] pogoda w końcu się wyklarowała, słoneczko grzało ale jeszcze wmordewind się panoszy :/
trasa: Mysłowice - Katowice - Mysłowice i rundka po wiosce :D
oh yeaaah!!! ból ustąpił, żadnych powikłań :) całe rano nie mogłem się nacieszyć, że znów normalnie pojeżdżę. Co prawda dzisiaj tylko na uczelnię ale zawsze to więcej niż szwendanie po okolicy. Jedno, co mnie dzisiaj denerwowało to mocny wmordewind. Ale co tam! Najważniejsza jest frajda i satysfakcja z jazdy. Do tego pobiłem rekordzik prędkości chwilowej - ten, tego... jadąc za autobusem ale biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne i przełożenie to nie najgorzej, oczywiście na odcinku prostym ;]
trasa: Mysłowice - Katowice - Mysłowice
kilka statystyk: Vmax: 78 km/h Mrpm(kadencja): 163 + wytrzeszcz oczu gapiów z busa O.O
wczorajsza ulewa zniweczyła moje plany relaksujące po examie :/ - dlatego dzisiaj trzeba było przejechać 15km nim się rozkręciłem. Początkowo miałem odwiedzić tylko bibliotekę ale z racji ładnej pogody nie mogłem się oprzeć i zahaczyłem o chorzowski park. Aż lepiej się czuję :D