pogoda nie rozpieszcza więc chwyta się każdą chwilę. oby tylko po suchym. udało mi się wyciągnąć Piotrka na jazdę. Zebrało mu się na patriotyzm i chciał do Oświęcimia :) więc pojechaliśmy. Na starcie deszczyk ostudził lekko nasz zapał, ale nie był wystarczająco mocny aby nas zniechęcić. Lasami murckowskimi, mysłowickimi, piękną ścieżką w Bieruniu dojechaliśmy do Oświęcimia. Tempo nie było harkorowe więc kapkę czasu nam to zeszło. Rzut jednym okiem na jedną mapę i drugim okiem na drugą, decydujemy się pojechać nieznanym. Trochę błądzenia, jazdy na azymut i jakoś dotaszczyliśmy się do znajomych terenów. dodam tylko, że dzisiaj jazdę umilał wkurdenerwujący ból w kości krzyżowej. W drodze powrotnej znów deszcz sobie o nas przypomniał. Tym razem przypilił nas mocniej i musieliśmy chwilę odczekać w autobusowej wiacie. Nudy przerywane były wiejskimi ciekawostkami, jak choćby ta, że pierwszy raz w życiu widziałem na takim zaścianku chevrolet corvette ZR1. to było coś. odwiedziliśmy jeszcze klimatyczną fabrykę skórzanych futer i innych fiu-bździu. Mokrzy ale zadowoleni.
Ostatnio oddałem hampel do serwisowania. Nie wiem dlaczego ale nie pojechałem z nim do Bikershopu (to nie reklama tylko polecenie zadowolonego klienta) tylko do innego sklepu. roboty z tym złomem nie było dużo: przeczyścić tłoczki i odpowietrzyć. mógłbym to zrobić sobie sam ale nie mam płynu do hampli i nie chciało mi się tym zbytnio bawić. Tak więc dostałem info, że nie mogą poradzić sobie z odkręceniem śrubki odpowietrzającej - no kurew co to za serwis. dobra pojechałem i na własną odpowiedzialność odkręciłem im tę śrubkę, wystarczyło stuknąć porządnie młotkiem w klucz i posżło. LOL! umówiłem się z tymi pseudonaprawiaczami, że nie będę ich ponaglał ale hampelek do piątku zrobią. Dupa blada, nie zrobili. Kij im w oko, teraz będą na mnie czekali wieki, aż odbiorę i im zapłacę. po drodze złapał mnie jeszcze deszcz, f pyte jeża.
łoj się działo dzisiaj. najpierw do rowerowego na serwis hampla i wyhaczyć nową oponę. Wizytę w Katowicach zakończyło spotkanie z Łukaszem. wracał z roboty na sprawnym jeszcze sprzęcie :)
Potem migiem do Sosnowca, gdzie umówiłem się z pewną właścicielką czarnego krossa. na przejażdżkę ofc zboczuchy :P ustawka była z forum więc przyłączył się jeszcze Paweł. lajtowym tempem i hałaśliwymi drogami pokręciliśmy w stronę pogorii, gdzie głupie ludki wypalały trawę, paralotniarze zaciągali się dymkiem z góry, a my mieliśmy okazję przejechać się powstającą właśnie ścieżką dla rowerów, szkoda, że wspólną dla pieszych. W DG jakiś panek chciał wyłudzić od nas drobniaki na ognisty napój, drugi chciał poprawić ale tak kozaczył, że wpadł w samozachwyt i odszedł bez pożegnania :) Na koniec ustawka na jutrzejszą ZMK i do domciu.
Jest lepiej. puściłem się na taki dystans aby zobaczyć czy dam radę machnąć 50-tkę. mało brakowało. mam jeszcze małe zmartwienie, bo po 30 km znów czułem się wypompowany. puls OK, starałem się trzymać na ~135.
Kwiecień rozpoczął się rewelacyjnie, oby ładna pogoda utrzymała się jak najdłużej. Odstresowywacz czekał grzecznie w piwnicy, aż skończę robotę. Brak konceptu na dzisiaj popchnął mnie przed siebie. Tak znalazłem się w Oświęcimiu. Z daleka kusiły góry. Zdały się zachęcać aby sprawdzić czy czasem nie urosły od ostatniej wizyty :D Przypominam sobie o BS-wiczach z Kobiernic. dryń, dryń do Eli i już mam gdzie jechać. Standardowo jadę drogą na Kety i dalej w kierunku BB. W Kobiernicach odbiera mnie Piotr. Widoczki po drodze przepiękne, zawsze lubiłem góry i mam nadzieję, że w tym roku częściej będę tam zaglądał.
Nie chcę się rozpisywać jak ciepło zostałem przyjęty przez Elę i Piotra, bo musiałbym trochę tego napisać :) Były pogaduchy o rowerze, BS, i wszystkim związanym z dwoma kółkami - to już chyba jest zboczenie :D O mojej wizycie można przeczytać również we wpisie Piotra Uzupełnienie kalorii i jazda powrotna. Pędziło się z wiaterkiem w plecy i czasem w tunelu za jakimś gabarytem. Mały plus to mniejsza niż zwykle ilość blaszaków na tej trasie.
Na pewno jeszcze zajrzę do Kobiernic.
trasa: Mysłowice - Lędziny - Bieruń Stary - Bieruń Nowy - Oświęcim - Kęty - Kobiernice - Kęty - Oświęcim - Bieruń Nowy - Chełm Śląski - Imielin - Mysłowice
Jakieś przysłowie mówi: 'Jak się człowiek spieszy to się diabeł cieszy' i chyba coś w tym jest bo ilekroć się spieszę zawsze mi braknie czasu. Dzisiaj pogoda do zniesienia: słonko przebijało się przez grubą warstwę Cumulusów i Cumulonimbusów, a wiatr dmuchał z różną prędkością, z różnych stron. Siostrzyczka postanowiła wykorzystać fakt, że wybierałem się pojeździć i dostałem od niej niebojowe zadanie zmiany terminu egzaminu na upragnione prawko :D - szybciej chce oblać :D:D:D A żeby nie jeździć po próżnicy to umówiłem się również z Marcinem na wspólne kręcenie. Dawno się nie widzieliśmy więc bardzo miło się kręciło :) Pojechaliśmy do Mikołowa standardowo zobaczyć ryneczek; terenami prowadził Marcin, który dobrze zna okolicę. powiem jednak, że jazda w slickach 1.4 po lesie jest mało komfortowe. W drodze powrotnej osobisty koncertownik zapodawał rytm.
Nic wielkiego. jazda do Kato, powrót przez Sosnowiec. Piesi chyba jeszcze nie zaskoczyli, że rowerzyści już bardzo dużo jeżdżą i mają prawo użytkować w pełni swoje ścieżki dla maszyn. po drodze widziałem śmieszny obrazek
[edit]: w związku z komentarzami dodaję notkę wyjaśniającą, że samochód albo jest kradziony i porzucony albo zepsuty i również pozostawiony na łaskę losu, w związku z czym powinien być odholowany na policyjny parking - za który zapłacimy my podatnicy :)- a nie bezsensownie blokowany przez miejskich, którzy nic nie wskórają
śniegu napadało sporo, więc wybrałem się z małym na spacerek. chyba bardziej podoba mu się zwiedzanie okolicy niż nudne siedzenie w mieszkaniu - cóż mnie też :) była też sesja dla potomności - inaczej synek nigdy nie uwierzy, że wujcio na sanki go zabierał :] co nawet mi pasuje - szybciej zasypia i dłużej śpi