pogoniłem kilka busów :D kierowcy coś szczwani się zrobili bo jak tylko wyjadą z zatoczki to max pałer. aaale dopóki kochane busy nie osiągną prędkości dźwięku (buehehe) każdego się dogoni (: chyba znów igram z bezpieczeństwem...
trasa: z domciu pod pomnik Kościuszki i do domciu :-)
kręcenie wypas i kit z tym, że deszcz mnie złapał :D zawsze mogło być gorzej i np. sypnąć gradem. Wiatr też nie dał mi rady i w połowie trasy wymiękł :P Na trasie nic interesującego nie spotkałem, no chyba, że wyminięcie kilku niedzielnych bikerów i sprint na 100m z kilkoma burkami można uznać za ciekawe... jedną z rzeczy, które na pewno zapamiętam to górki i dołki w Sławkowie. Z resztą jazda samemu i tak jest nudniejsza niż Moda na Sukces :|
trasa: Mysłowice - Jaworzno - Bukowno - Sławków - Strzemieszyce Wielkie - Kazimierz Górniczy - Sosnowiec - Mysłowice
pozdrower dla tych, co kisili się dzisiaj w domach
noga wyleczona - nareszcie! :) :) :) nie posiadam się z radości, że znów będę mógł bez problemu jeździć. strasznie długo trwała ta przerwa na leczenie ale tylko dlatego, że były pewne komplikacje :| grunt, że wszystko jest OK. W celu zbadania kondycji krótka przejażdżka do siostry, na herbatkę i ciacho ofc :)
trasa: przejechana bardzo przyjemnie
pozdrower dla wszystkich, którzy życzyli mi zdrowia i 3mali z mnie kciuki ;)
to się urządziłem :( po czwartkowym całowaniu tyłka z asfaltem prawą nogę chciało mi 'rozerwać'; mega-śliwa przybrała już różnokolorowe barwy i pewnie niedługo będzie miała więcej kolorów niż wyświetlacz TFT komórki. do tego rana goi się nie tak, jakbym chciał. miałem nadzieję, że przez piątek coś się poprawi więc zamiast kręcenia wybrałem się na spotkanie klasowe.dzisiaj planowałem, że wyskoczę na 2h. lipa - po kilku km miałem już dość i ledwo doturlałem się do domu. jutro dalsza rekonwalescencja i zobaczymy jak to będzie w poniedziałek.
aua... ten wpis jest dowodem na to, że jestem gupi :-) umyśliłem sobie dzisiaj, że na zajęcia pojadę rowerkiem >:] z rańca pogoda nie wyglądała dobrze ale około południa wyschło to co nakropiło i zapowiadało się dobrze. obiadek, herbata i myk do budy. deszczyk jednak nie wytrzymał i musiał lekko siknąć; co tam - przeca sie nie utopie. ale ostatnio mam jakieś 'szczęście' do urozmaiceń na rowerku więc i dzisiaj mnie ono nie opuściło. moim błędem było niedostosowanie jazdy do warunków, po trosze pycha, i może chęć zaszpanowania? nie wiem. na pewnym zakręcie dosyć ostrym(w dodatku z górki) zawsze jadę co najmniej 30 i zawsze zostawiam w tyle sznurek balszaków. tylko, że to zawsze jest przy suchym asfalcie... dzisiaj było lekko ślisko, więc zanim z mojej twarzy zniknęła mina zdziwienia przejechałem dupskiem po asfalcie - tak z 10m żeby nie przesadzać. ofiar nie było, szkoda mi tylko rozprutych gaci, siodełka, butów :/ miałem jednak szczęście - nie wytrąbiłem pod żaden samochód ;) tylko pupa bolała na zajęciach.
To chyba było najkrótsze niedzielne śmiganie. Dobrze, że w ogóle było... po wczorajszym dzisiaj się kurowałem i stać mnie było tylko na przejażdżkę do siostry na herbatkę :) Przy okazji dowiedziałem się, że niedługo szykuje się kolejny ślub... ;]
ku#%*&$@$@ piiiiiii! <cenzura> piiiiii, piiiiiiiiii #$%@#!@# <cenzura> !!! taki fajny dzień na kręcenie, a przez jeden mały shit wszystko poszło w diabli. Od samego rana napaliłem się na dawno zaplanowaną traskę i pomimo dość niskiej temperatury, ba nawet mocnego mrozu chęć mi nie przeszła. zrobiłem więc, co miałem do zrobienia i dalej wpinać się w spd'ki. Złośliwe wietrzysko wiało od kilku dni z północnego-zachodu więc dzisiaj pognałem na południe. Miałem niezłego dopalacza w plecy więc poniżej 35km/h nie schodziło. Ale to byłoby za piękne, gdyby trwało do końca i w Tychach, na którymś z kolei rondzie puffff! i lać gotowy. własnym oczom nie wierzyłem co mi się wbiło w oponę O.O po rozebraniu okazało się jeszcze, że dętką jest pokiereszowana na wylot. w skrócie: 20 min na mrozie, przemarznięte stopy, palce u rąk bez czucia, dętka poklejona. Dotaszczyłem się jakoś na Paprocany i nie miałem już sił na dalsze kręcenie. Z powrotem do Mysłowic podjechałem busem. Totalna kicha, shit happens :[