śniegiem zamiata, na rowerze wymiatam :D z powodu złego ogumienia (semi na śnieg to masakra i prawie jak samobójstwo) i posiadania tylko przedniego hampla lajtowo dookoła mojego K-city :-)
nic nie wyszło z planów, które miałem na dzisiaj. ale zupełnie się tym nie przejmuję bo i tak sobie pojeździłem :) trasy niedzielnych wypadów zawsze sobie planuję i potem staram się ich trzymać, tak samo jak cele. czasem się zdarza, że w trakcie jazdy zmieniam nieznacznie przebieg trasy. dzisiaj było całkiem inaczej, nazwę to małą improwizacją :] najpierw planowałem, że przejadę się zobaczyć ruiny zamku w Rabsztynie; potem stwierdziłem, że trochę daleko i miałem doje4chac tylko do Olkusza. Ale w Bukownie coś mi się odwidziało i odbiłem na Trzebinię. Następnie miałem wracać prosto do domu. No ale przed Mysłowicami odbiłem na Sosnowiec i dalej do Katowic. chwila dla odsapnięcia i zdecydowanie kręciłem w stronę domu. po drodze mały kapeć i 15-to minutowy serwis.
no to zaczynamy zabawę >:) nie wiem co napisać, więc napiszę, że zachciało mi się dzisiaj setki, szybkiej jazdy i Pszczyny, którą być może odwiedzam ostatni raz w tym roku. plan trasy ewoluował w trakcie jazdy więc było sporo odstępstw od pierwotnego planu. ale pewnie nie wyszłoby tak dobrze, gdyby nie muza w uszach.
dzisiejsza setka jest małym wstępem do listopadowego szaleństwa
rowerek się sypie :( i chyba dobrze bo mam kupę nieuregulowanych spraw. odpuszczam sobie kręcenie do czasu gdy nie załatwię wszystkiego. będzie ciężko...
strasznie piździ (delikatnie mówiąc) dlatego też nie udało mi się wyciągnąć nikogo na rower. ja na szczęcie już wcześniej zaopatrzyłem się w ubranie specjalnie na takie dni i nie zważając na wiatr pokręciłem w stronę chorzowskiego. był tam dzisiaj koncert Dżemu, przy takiej pogodzie myślałem, że będzie mało ludzi - myliłem się :| za SCC dostałem fona od Przemka: 'właśnie mnie minąłeś' miał być zaraz koło mnie, więc myślałem, że jest na rowerze i się deczko zdziwiłem, bo żadnego bikera po drodze nie mijałem; tym bardziej się zdziwiłem jak zobaczyłęm go w normalnych ciuchach - on także szedł na koncert i w towarzystwie. kawałek odprowadziłem, potem śmignąłem 2 pętelki po WPKiW i powrót.
podobno rozminąłem się z Łukaszem i podobno tak pędziłem, że nie zdążył zawołać :D
super! :) w końcu się zebrałem do kupy i po tygodniu przerwy znów jeżdżę. dzisiaj bardzo miła przejażdżka z Moniką na Paprocański, z powrotem jazda w ciemnym lesie - coś niesamowitego