do południa była ładna pogoda ale nie udało mi się wywlec na rower wcześniej jak o 12. koniecznie chciałem pojeździć więc nie zważając na deszczowe chmury migiem w las. nie miałem na dzisiaj żadnego pomysłu toteż trasa była prawie taka sama jak od kilku dni. Sporo niedzielnych bikerów, kilku pro którzy jechali oczywiście w przeciwną stronę więc nie było z kim ścigać. Tylko jedna rzecz była dzisiaj taka sobie ciekawa - przynajmniej dla mnie. Wracając do domu przejechałem padalca :/ nie doszłoby do tego ale ostatnio moje gapiostwo bierze górę. Nie mniej padalec przeżył spotkanie z bieżnikiem pythona i ma się dobrze. tak więc nie będę miał na sumieniu malutkich padalców.
Po 5 godzinach snu znów pedałowałem, zamiast przyjemnej, lekkiej jazdy zmuszałem się do nadmiernego wysiłku. brak śniadania robi swoje... ale zdążyłem na czas :) powrót do domu był ciekawszy - zachciało mi się na eksplorację nieznanych mi dotąd leśnych tras w Mysłowicach. Efekt zwiedzania lasku to ubłocony rower i buty oblepione gliną :| wieczorkiem przejechałem się sprawdzić jak się mają zwierzątka w lasach murckowskich
No to zaczynamy zabawę :) Długo się przymierzałem do pierwszej setki w tym roku i dzisiaj postanowiłem sprawić sobie prezencik :] Trasę miałem już zaplanowaną wczoraj więc dzisiaj raniutko hip na siodełko i dalej, w stronę Pszczyny. Było warto, pogoda o jakiej jeszcze wczoraj mogłem pomarzyć, lekki wiaterek - miodzio. Na trasie pustki bo tej porze to mało kto śmiga więc na utrudnienia nie narzekałem :P W Pszczynie spotkałem kumpli z Tychów - mówili, że wyszli pośmigać koło bloku hehe :D Powrót był jeszcze szybszy bo miałem 'wspomagacza' w plecy. i choć z każdym kilometrem przybywało bikerów na trasie i robiło cię coraz tłoczniej średnia utrzymywała się na stałym poziomie.
z cyklu jak nie mam gdzie jechać to najlepiej do lasu murckowskiego :) Oj coś ostatnio bardzo często tam zaglądam ale uwierzcie mi jest naprawdę ładnie i jest gdzie pojeździć ;) skoczyłem jeszcze do WPKiW skonsumować czekoladę :D
kręcenie wypas i kit z tym, że deszcz mnie złapał :D zawsze mogło być gorzej i np. sypnąć gradem. Wiatr też nie dał mi rady i w połowie trasy wymiękł :P Na trasie nic interesującego nie spotkałem, no chyba, że wyminięcie kilku niedzielnych bikerów i sprint na 100m z kilkoma burkami można uznać za ciekawe... jedną z rzeczy, które na pewno zapamiętam to górki i dołki w Sławkowie. Z resztą jazda samemu i tak jest nudniejsza niż Moda na Sukces :|
trasa: Mysłowice - Jaworzno - Bukowno - Sławków - Strzemieszyce Wielkie - Kazimierz Górniczy - Sosnowiec - Mysłowice
pozdrower dla tych, co kisili się dzisiaj w domach
To chyba było najkrótsze niedzielne śmiganie. Dobrze, że w ogóle było... po wczorajszym dzisiaj się kurowałem i stać mnie było tylko na przejażdżkę do siostry na herbatkę :) Przy okazji dowiedziałem się, że niedługo szykuje się kolejny ślub... ;]
No to się rozkręcamy :) Pogoda dzisiaj dopisała ale nie liczyłem na jakiś wielki przebieg. Ale najważniejsze było, że nie kręciłem dziś sam ^^ dzięki Marcinowi(wolfik) kręciliśmy we trójkę. pomijając fakt, że w połowie drogi złapała mnie ogromna kolka (4 miesiące przerwy w jeżdżeniu robi swoje) wypadzik był udany. nawet wmordewind i niska temperatura specjalnie mi dzisiaj nie przeszkadzały.