ślamazara

Wtorek, 20 kwietnia 2010 · Komentarze(8)
Jest lepiej. puściłem się na taki dystans aby zobaczyć czy dam radę machnąć 50-tkę. mało brakowało. mam jeszcze małe zmartwienie, bo po 30 km znów czułem się wypompowany. puls OK, starałem się trzymać na ~135.



trasa: Mysłowice - Katowice - <3S> - Giszowiec - Mysłowice




pozdrower dla lowriderów

varicella

Niedziela, 18 kwietnia 2010 · Komentarze(4)
f pytke jeża! minął prawie kwartał roku, a ja muszę budować formę od nowa. sponsorem tej sytuacji jest niejaki Herpes virus varicellae - pies go trącał :\ Analizując teraz ostatni wpis (czyt. ostatni wypad do Pszczyny) wiem, że to nie był spadek mocy - po prostu jechałem w mega wielkiej gorączce i nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy. Tak więc zaraz potem walnąłem na wyro jak kłoda i leżałem przez kilka dni. jedyne co mogłem(musiałem) zrobić to odwiedzić lekarza i aptekę.
Pierwszy raz w życiu pudrowałem sobie twarz, choć resztę ciała też i tak naprawdę to pomagała mi siostrzyczka, za co będzie nagrodzona.
Koniec końców skończyło się na totalnym osłabieniu, spadku na wadze -4 kg, rozstrojeniu organizmu i straceniu formy - do zera. Cieszę się jednak bo nie mam żadnych komplikacji, w moim wieku to już nie przelewki.

A skoro już mam wrócić do formy to trza jeździć; odwiedziłem więc siostrzyczkę. Trudno w to uwierzyć ale tak ciężko nie jechało mi się nigdy wcześniej. Żadnej mocy w nogach, a kiera też dziwnie się prowadziła. Z resztą staty mówią za siebie: godzina jazdy i miałem dosyć



trasa: Mysłowice: K - K - B - K - K



pozdrower dla odpornych

myślenie zaporowe

Niedziela, 4 kwietnia 2010 · Komentarze(8)
Jestem na siebie zły, że jestem tak głupi, iż pomimo wielu potknięć często popełniam te same błędy. Najgorsze jest to, że pcham się w jakieś bagno wiedząc o jego konsekwencjach i jakaś dziwna nie-moc nie pozwala mi przeciwdziałać takiemu postępowaniu.
Teraz wyjaśnienie tego pokręconego wstępu. Urodził się dzisiaj w moim chorym móżdżku pomysł na dalszy wypad. Pogoda ładna, choć mogłoby być cieplej. Oczywiście moim - głupim - zwyczajem zwlekałem ze startem do godzin popołudniowych. Zanim cokolwiek ruszyło studiowałem mapę w poszukiwaniu ciekawych miejsc - bez efektu.
Wyjeżdżam po 14-tej i kieruję się na południe - hehehe :) - jechałoby się lepiej gdyby wmordewind zrobił sobie święto. No cóż, nie mam wpływu ma przemieszczające się masy powietrza.
AAA i tu wcisnę notkę, że poza fonem, osobistą orkiestrą przenośną i łatkami zabrałem bidon wody. żarła nic.

Popędzam więc świetną ścieżką rowerową w Bieruniu, której mogłoby pozazdrościć niejedno miasto - szkoda, że tak krótką.

ścieżka rowerowa w Bieruniu © hose


zad © hose


Dalej kieruję się do Bojszów, skąd niedaleko do Jankowic i Pszczyny.
Woda skończyła się przed Bojszowami, orkiestra zamilkła jakiś czas później. W Pszczynie, jak w Pszczynie: dużo ludu, które wyległo po wielkim świątecznym popasie. Jakiś neuron zaspał i zamiast przekazał informacji o szybkim uzupełnieniu płynów, inny wykorzystał chwilę i kazał pedałować w kierunku zbiornika goczałkowickiego

zbiornik goczałkowicki © hose


chociaż wody pitnej tu pod dostatkiem to wracam na pustym baku. Szczyt głupoty bierze nad rozsądkiem i każe wracać do domu o suchym pysku w nadziei, że znajdzie się coś po drodze.

O ile teraz jechało się łatwiej - wiater w plecy - to coraz częściej zaspany neuron dawał znać o braku wachy
W Bojszowach kryzys jakiego nie pamiętałem. Pulsometr wskazywał tętno 136 natomiast ja czułem się jakbym cisł na maratonie ostatkami sił. Chwila odpoczynku na przystanku i gramolę się dalej.
W Bieruniu wybawienie dla mojego durnego mózgu - tanksztela. sznikers i woda energetyczna stawiają mnie na nogi.
No jakoś dotaszczyłem do domu te przeszczepy.
masakra.



trasa: Mysłowice - Lędziny - Bieruń Stary - Bojszowy - Międzyrzecze - Jankowice - Pszczyna - <zbiornik goczałkowicki> - Pszczyna - Jankowice - Międzyrzecze - Bojszowy - Bieruń Stary - Lędziny - Mysłowice



pozdrower dla mądrych ludków

niezapowiedziana wizyta na południu

Czwartek, 1 kwietnia 2010 · Komentarze(2)
Kwiecień rozpoczął się rewelacyjnie, oby ładna pogoda utrzymała się jak najdłużej.
Odstresowywacz czekał grzecznie w piwnicy, aż skończę robotę.
Brak konceptu na dzisiaj popchnął mnie przed siebie. Tak znalazłem się w Oświęcimiu. Z daleka kusiły góry. Zdały się zachęcać aby sprawdzić czy czasem nie urosły od ostatniej wizyty :D
Przypominam sobie o BS-wiczach z Kobiernic. dryń, dryń do Eli i już mam gdzie jechać.
Standardowo jadę drogą na Kety i dalej w kierunku BB. W Kobiernicach odbiera mnie Piotr. Widoczki po drodze przepiękne, zawsze lubiłem góry i mam nadzieję, że w tym roku częściej będę tam zaglądał.

Nie chcę się rozpisywać jak ciepło zostałem przyjęty przez Elę i Piotra, bo musiałbym trochę tego napisać :)
Były pogaduchy o rowerze, BS, i wszystkim związanym z dwoma kółkami - to już chyba jest zboczenie :D
O mojej wizycie można przeczytać również we wpisie Piotra
Uzupełnienie kalorii i jazda powrotna. Pędziło się z wiaterkiem w plecy i czasem w tunelu za jakimś gabarytem. Mały plus to mniejsza niż zwykle ilość blaszaków na tej trasie.

Na pewno jeszcze zajrzę do Kobiernic.


trasa: Mysłowice - Lędziny - Bieruń Stary - Bieruń Nowy - Oświęcim - Kęty - Kobiernice - Kęty - Oświęcim - Bieruń Nowy - Chełm Śląski - Imielin - Mysłowice

a gdyby tak rower podpiąc do skrzydła? © hose


góry, jak zawsze piękne © hose



pozdrower dla ELi i Piotra

pośpiech kradnie czas

Wtorek, 30 marca 2010 · Komentarze(1)
Jakieś przysłowie mówi: 'Jak się człowiek spieszy to się diabeł cieszy' i chyba coś w tym jest bo ilekroć się spieszę zawsze mi braknie czasu.
Dzisiaj pogoda do zniesienia: słonko przebijało się przez grubą warstwę Cumulusów i Cumulonimbusów, a wiatr dmuchał z różną prędkością, z różnych stron. Siostrzyczka postanowiła wykorzystać fakt, że wybierałem się pojeździć i dostałem od niej niebojowe zadanie zmiany terminu egzaminu na upragnione prawko :D - szybciej chce oblać :D:D:D
A żeby nie jeździć po próżnicy to umówiłem się również z Marcinem na wspólne kręcenie. Dawno się nie widzieliśmy więc bardzo miło się kręciło :)
Pojechaliśmy do Mikołowa standardowo zobaczyć ryneczek; terenami prowadził Marcin, który dobrze zna okolicę. powiem jednak, że jazda w slickach 1.4 po lesie jest mało komfortowe.
W drodze powrotnej osobisty koncertownik zapodawał rytm.



trasa: Mysłowice - Katowice - Mikołów - Katowice - Mysłowice



pozdrower dla pani z okienka

miejskie małpy

Poniedziałek, 29 marca 2010 · Komentarze(8)
Nic wielkiego. jazda do Kato, powrót przez Sosnowiec. Piesi chyba jeszcze nie zaskoczyli, że rowerzyści już bardzo dużo jeżdżą i mają prawo użytkować w pełni swoje ścieżki dla maszyn.
po drodze widziałem śmieszny obrazek

[edit]: w związku z komentarzami dodaję notkę wyjaśniającą, że samochód albo jest kradziony i porzucony albo zepsuty i również pozostawiony na łaskę losu, w związku z czym powinien być odholowany na policyjny parking - za który zapłacimy my podatnicy :)- a nie bezsensownie blokowany przez miejskich, którzy nic nie wskórają

lock-out © hose


moim zdaniem tym samochodem powinna zainteresować się policja, no ale miejscy podbili sobie statystyki.

jazdę umilał koncertownik, a zapał podsycał wmordewind


trasa: Mysłowice - Katowice - Sosnowiec - Mysłowice



pozdrower dla cfaniaków

masa krytyczna

Piątek, 26 marca 2010 · Komentarze(2)
cholewka! opis skasował się podczas zapisywania wpisu. grrrrr :|

zaległości

Niedziela, 21 marca 2010 · Komentarze(8)
zaniedbałem mocno bloga ale postaram się nadrobić zaległości, przez ten okres niebytu na BS jeździłem - choć nie wiele - więc trochę wpisów się pojawi.
Gwoli wyjaśnienia: w pewnym momencie czytanie wpisów na BS zajmowało mi wiele czasu, który 'kradłem' na rzecz innych obowiązków. Obiecałem sobie, że teraz na lekturę wpisów będę poświęcał tyle czasu ile to będzie konieczne - nie więcej.



Trochę inaczej wyobrażałem sobie tegoroczne śmiganie. Od początku roku miałem więcej jeździć, ekslorować nowe miejsca. Życie zweryfikowało inaczej i wyszło psinco. Okazji do szaleństwa w zimowej aurze było sporo ;) nawet powiem, że w pewnym momencie miałem już dosyć śniegu. Nawet moja zimówka dawała znaki, że sól dała jej już ostro w rury :D Toteż gdy tylko nadeszły pierwsze roztopy począłem spieszne przygotowania do jazdy na maxa. najpierw trening(choć sam rozruch zacząłem wcześniej) potem oględziny fruwającej miotły. i tu zonk :| stery skończyły żywot. amor.. staremu poczciwemu XCP75 zardzewiała goleń i nawet ortopeda we własnej osobie nie był mu już w stanie pomóc. dalej: brak klamek i manetek(kl-manetki otrzymała w spadku zimówka) licznika też mi cię nie chciało przekręcać więc wszystkie te części zostały na nowo zakupione. W sumie kupno i zebranie części zabrało mi trochę czasu, samo gruntowne czyszczenie, złożenie i regulacja to kwestia kilu godzin.

Tak więc w sobotę moja miotełka była gotowa do zamiatania. Aleeee nie tak prędko. Siostrzyczka zadbała, żebym wcześniej 'odpoczął' po trudach serwisowania i zaprawiła mnie do pilnowania małego(o czym wspomnę też we wcześniejszych wpisach)

Dzisiaj rankiem przelotny deszczyk wywołał u mnie przelotny strach, gdy tylko wyszło słonko każda część mojego ciała mało nie wybuchła z rozpierającej energii. Umówiłem się, że dostarczę ważną przesyłkę do gości z Wrocka. Musiałem tylko przywieźć ją do Zabrza - do jakże kochanych przyjaciół :)
Z początku pedałowałem ostro - jakby wypuszczony po kilkuletnim więzieniu - i dopiero zadyszka ostudziła mój zapał.
Do Katowic towarzyszył mi wmordewind. Potem jakby tego było mało odezwała się mżawka, co tam jadę dalej. Bytom to już kapuśniaczek nie na żarty, a im dalej (bliżej) Zabrza tym gorzej. W niektórych miejscach musiałem się taszczyć opłotkami aby wredne blaszaki mnie nie chlapały. Docieram na miejsce spóźniony o ponad godzinę :/ ale to nie przeszkodziło aby chwilę porozmawiać, dowiedzieć się co słychać itp. itd.
Powrót był trochę ciekawszy. jechałem za wiatrem więc do Kato dojechałem bardzo szybko. chyba za szybko bo deszcz sobie o mnie przypomniał i walnął z taką siłą, że do domu wróciłem całkiem przemoczony. ciuchy to nic ale moja kochana miotełka rzęziła okropnie. żal jak cholera. ledwo wypucowana, a już nadaje się do kolejnej konserwacji.
Na dobranoc dostała jeszcze mocny prysznic

trasa: Mysłowice - Katowice - Chorzów - Bytom - Zabrze - Bytom - Chorzów - Katowice - Mysłowice



pozdrower dla BS-owej ekipy

10 metrów

Piątek, 19 marca 2010 · Komentarze(6)
wziuuum na rower i do siostrzyczki przypilnować małego. ostatnio uczy się chodzić i łapie każdą sposobność aby pohasać po mieszkaniu. na czworakach pędzi niesamowicie szybko.
pogoda była świetna więc 'zapakowałem' go ciepło do wózkodromu i hajda na spacerek. 10 metrów - dosłownie - wystarczyło aby usnął na dobre i spał potem przez kolejne 2 godziny. wypas, bo ten czas mam dla siebie :]

trasa: Mysłowice K - K - B - K - K

jakoś nie czuję się w tej roli na poważnie
wiosenny spacerek w terenie © hose


śpioch © hose


pozdrower dla wózkowych

saneczkarz

Piątek, 29 stycznia 2010 · Komentarze(1)
śniegu napadało sporo, więc wybrałem się z małym na spacerek. chyba bardziej podoba mu się zwiedzanie okolicy niż nudne siedzenie w mieszkaniu - cóż mnie też :)
była też sesja dla potomności - inaczej synek nigdy nie uwierzy, że wujcio na sanki go zabierał :] co nawet mi pasuje - szybciej zasypia i dłużej śpi


trasa: Mysłowice: K - K - B - K - K

eskimo © hose


saneczkarz i jego 'trener' © hose


no to bęc :D © hose




pozdrower dla zimowych pędziwiatrów